Forum www.gdansk12pp.fora.pl Strona Główna www.gdansk12pp.fora.pl
Forum grupy rekonstrukcji historycznej 12 pułku piechoty Xięstwa Warszawskiego
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Artykuły w gazetach
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.gdansk12pp.fora.pl Strona Główna -> Film, kino, artykuły prasowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Barclay
Furier



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:32, 10 Lis 2010    Temat postu:

Co do Sydneya Smitha. To nie tak. Po prostu był zadłużony po uszy i miał do wyboru: skończyć w Newgate lub wyjechać za granicę. Rachunek był prosty.

A dlaczego na Pere-Lachaise? Bo tam leżała już jego żona i życzył sobie być tam pochowany, w wypadku gdyby zmarł w Paryżu. W każdym innym przypadku chciał być pochowany na "najbliższym protestanckim bądź komunalnym cmentarzu" a gdyby dokonał żywota w Anglii - w Dover, obok ojca. Tak jest w jego testamencie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barclay dnia Śro 20:22, 10 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Śro 21:36, 10 Lis 2010    Temat postu:

Dzięki Wink . Żywot Sidneya Smitha jako tako znam; powyższe przekomarzanki były takim małym, złośliwym żartem. Pod adresem kolejnego hołubionego Angola, bo ich nie lubię i jakoś mi ich wszędzie za dużo (ostatnio w tandetnej literaturze okołohistorycznej publikowanej w Polsce). Jako od zawsze wielbiciel wszelkiej romańszczyzny, z przymrużeniem oka "zwalczam" i "podkopuję" ten do bólu z`anglobarbaryzowany świat. Walczę o wyraźną artykulację głosek, co jest dla mnie warunkiem sine qua non języka cywilizowanego Very Happy .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Barclay
Furier



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:08, 10 Lis 2010    Temat postu:

Takie czasy, że małe żarty trzeba opatrywać wężykiem. Czytają to nie tylko ci, którzy znają koleje losu szwedzkiego rycerza.

Nie możesz jednak, M l'Alouette, wybaczyć im, że wygrali.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barclay dnia Śro 22:10, 10 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Śro 23:09, 10 Lis 2010    Temat postu:

Każda armia miewa swoje czasy lepsze i gorsze. Mnie nie pasuje cała konstrukcja mentalna tej nacyi i cywilizacyi (cyt. za cesarzem Franciszkiem I: "Anglicy to handlarze ludzkim mięsem"). I "oczywiście" nigdy im nie wybaczę Wink . A poważniej, to w cytowanym przez Kasimierza fragmencie listu do Napoleona spod Akki Smith twierdząc, że była to forteca mało poważna sam jest niepoważny. Po utracie ciężkiego sprzętu oblężniczego (płynącego morzem właściwie bez osłony) mury Akki były faktycznie nie do ugryzienia przez Francuzów. Podobnie jak w 1812 grube mury Smoleńska a - na mniejszą skalę - w 1807 zimą stare średniowieczne fortyfikacje Heilsberga. W takich okolicznościach fortecami stają się nawet takie kurniki jak malutka Fuengirola. Rewolucja francuska rozłożyła flotę tak jak rosyjska całą armię w 1917. Tymczasem na dobranoc: śmierć puddingom, mcdonaldom, myszotrunkom i obleśnym "książętom regentom" Very Happy !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Czw 8:22, 11 Lis 2010    Temat postu:

Takem sobie, łajdak, pomyślał (to ze "Szwejka"), że warto tu wspomnieć o nowej maleńkiej publikacji Andrzeja Nieuważnego: dodatku do "Rzeczpospolitej" z 6 XI b.r. pt. "Zatopione nadzieje Napoleona" (rzecz o Trafalgarze). Naczytałem się na ten temat dość sporo i stwierdziłem, że większość autorów (głównie angolstwo, ale i nasz niestrudzony J.W. Dyskant) jest tak "podjarana" samą morską techniką wojskową epoki lub - nazwijmy to - "batalistyką bezpośrednią", że umykają im a w konsekwencji czytelnikom sprawy wielce istotne dla takiego a nie innego wyniku starć morskich owego czasu. Opisy funkcjonują w stylu napoleońskich "Biuletynów" czyli "veni, vidi, vici" i to "biez nikakich...". Andrzejowi udało się natomiast w bardzo ograniczonej przestrzeni zeszyciku przekazać czytelnikom wiedzę o istocie Trafalgaru i bynajmniej nie prostych wiodących doń drogach (w żadnym razie w stylu "veni, vidi, vici"). Czytelnik ROZUMIE po lekturze, dlaczego stało się właśnie tak tam i wtedy. Nawet laik. Jak dla mnie znakomity efekt. A na osłodę dla "anglolubów" powiem, że właśnie czytam z zainteresowaniem wielce interesujące popularnonaukowe opracowanie Richarda Holmesa "Wiek cudów. Jak odkrywano piękno i grozę nauki". Rzecz o "naszej" epoce i ponadnarodowości/ponadpaństwowości nauki. Już pierwsze stronice o pobycie Banksa na Tahiti wciągają głęboko. Tylko jak zwykle u progu XXI wieku zdarzają się byki korektorskie, co mnie zniesmacza zawsze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Czw 16:04, 11 Lis 2010    Temat postu:

Barclay napisał:
Takie czasy, że małe żarty trzeba opatrywać wężykiem. Czytają to nie tylko ci, którzy znają koleje losu szwedzkiego rycerza.

Nie możesz jednak, M l'Alouette, wybaczyć im, że wygrali.

Łaskawco, jak by nie patrzeć, istotne zwycięstwo nad napoleońską Francją (i jej sojusznikami!) SAMOTNIE odniosła tylko Rosja w 1812 roku (marginalnych działań gdzie indziej mogło wtedy wcale nie być a rezultat byłby podobny). Sukcesy Albionu możliwe były w wymiarze decydującym tylko dzięki krwi setek tysięcy (!) angielskich Sojuszników i to przez długie lata i liczne kampanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
bonzo
Adiutant podoficer



Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 2212
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:43, 11 Lis 2010    Temat postu:

Sława napisał:

Łaskawco, jak by nie patrzeć, istotne zwycięstwo nad napoleońską Francją (i jej sojusznikami!) SAMOTNIE odniosła tylko Rosja w 1812 roku (marginalnych działań gdzie indziej mogło wtedy wcale nie być a rezultat byłby podobny). Sukcesy Albionu możliwe były w wymiarze decydującym tylko dzięki krwi setek tysięcy (!) angielskich Sojuszników i to przez długie lata i liczne kampanie.


A Waterloo, jak wiadomo, to zwycięstwo niemieckie. Tyle że pod brytyjską etykietą Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Czw 18:04, 11 Lis 2010    Temat postu:

Jak dla mnie, Hofschroer to udowodnił (w pocie czoła przedzierałem się przez tę lekturę i mnogie błędy korektorskie polskiej edycji, ale opłaciło się Smile ). Jak autor sam wyjaśnia, zmotywowały go właśnie m.in. manipulacje (elegancko mówiąc) niejakiego W. zabiegającego o utrwalenie swej przereklamowanej sławy. Byłbym zapomniał (jak powiadał porucznik Columbo): jeśli "niemieckie zwycięstwo", to Hofschroer powinien użyć nazwy La Belle Alliance - ale cóż, pijar księgarski...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sława dnia Czw 18:07, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Toperz
Fizylier



Dołączył: 09 Maj 2010
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 19:06, 11 Lis 2010    Temat postu:

http://www.youtube.com/watch?v=93ZepeMcz80

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Barclay
Furier



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 20:34, 11 Lis 2010    Temat postu:

Nie musisz być tak protekcjonalny, srebrny lisie. A akurat wszyscy znani MacDonaldowie to nasi wrogowie (gdyż jak rozumiem obracamy się w naszych gadaniach w latach 1812-15), więc im, niech będzie, na pohybel. Jeden francuski marszałek, dwaj pozostali Amerykanie.

Angielscy autorzy drażnią? Po co więc to czytacie? Pozostańcie przy "Memoriale", Saint-Hilaire oraz Załuskim czy Fredrze. Mnie biuletyny GA nie drażnią. Czytam je z zaciekawieniem, mimo że to propaganda pierwszej wody. Nawet Łysiaka, straszliwego megalomana a do tego bonapartystę (właśnie w tej kolejności wad), czytam z zainteresowaniem i nawet z wypiekami (przynajmniej gdy byłem młodszy, teraz już niewiele rzeczy wywołuje u mnie wypieki) na policzkach. Sięgacie po Dempseya, wiedząc z góry, że to bzdura? Wyśmiewacie Hofschroera? To po co czytać?

Rosja. Samotnie... Tak, prawda. Rosja zapewne samotnie starła by Napoleona prędzej czy później na proch. Z innych krajów, jeżeli nawet kraje - pokonane - przestawały walczyć, walczyli ludzie. Jednak Rosji sojusznicy właściwie nie przestawali nigdy walczyć, zaś najbardziej nie przestawali walczyć Anglicy. Sami czy poprzez subwencje, własną czy cudzą krwią, swoimi czy innych rękami, szczęśliwie dla siebie zawsze na cudzej ziemi, dokonali tego. Waterloo to już tylko epilog. Nawet tylko kropka zamykająca bardzo długie i na bardzo czerwono pisane zdanie w historii Europy. Właśnie to, że nie było to samotne zwycięstwo jednego kraju, jednej władzy, jednego systemu politycznego, jednego narodu wreszcie, daje miarę tego jak bardzo Napoleon dał się we znaki ludziom w różnych częściach Europy. Bo to masy ludzi pobiły wreszcie jego armię, nie z grubsza licząc siedmiu dużych władców i trochę więcej drobnych.

Aha. Zauważcie, że powyżej nie wymieniłem Gąsiorowskiego. Przeoczenie. Też fajna lektura. Przynajmniej tam jest wszystko oczywiste i na miejscu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barclay dnia Czw 20:41, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Czw 22:17, 11 Lis 2010    Temat postu:

Jeślim sprawił wrażenie protekcjonalności, to bez intencyi takowej (określenia "łaskawco" używał ongiś pewien asystent uczelniany i wydawało mi się uroczo staroświeckie, stąd częste użycie). To raczej powyższy post Kolegi jest przykładem protekcjonalności (te wypieki, Łysiak, Gąsiorowski, "Memoriał...", Saint-Hilaire...). Hofschroer zaś jest dla mnie tak z pochodzenia, jak i mentalności Niemcem, nie Anglikiem. No i... w którym miejscu go wyśmiewam? Pisze ciężko i tłusto (przy temacie Waterloo chyba inaczej się nie dało z uwagi na cel autora), aleć go właśnie chwalę. Co do sięgania po literaturę, staram się przeglądać możliwie wiele, nawykowo. Na zasadzie "wsiej wodki nie pieriepijosz, wsiech diewoczek nie [...], no starat`sia nada". Nie stawiam (tak w ogóle, jak i w moim poście) w jednym szeregu dzieł powstałych w epoce (lub bezpośrednio na fali) i współczesnych opracowań, choćby i popularnych. Biuletyny, "Memoriał..." czy Saint-Hilaire nie mogą być zestawiane z obecną historiografią. A to o niej piszę, jedynie porównując (krytycznie) styl przekazu. Ogólna (historyczna) filozofia postu Kolegi jest wszakże czytelna i w ogólności prawdziwa (pokonano dokuczliwego, niczego już Europie nie oferującego Bonapartego różnymi środkami i zbiorowym wysiłkiem, w którym najdłużej partycypowali poddani Jerzego III). Co do Rosji, o jej wejściu w wojny napoleońskie zdecydowały tyleż względy emocjonalno - osobiste cara Aleksandra I, co i przytaczane zwykle przyczyny ekonomiczne. Jednak właśnie owa nadreprezentacja obrotów z GB budziła w światłych elitach Rosji myśli o jej zrównoważeniu obrotami i zbliżeniem politycznym z Francją, Chinami, USA... By się aż tak jednostronnie nie uzależniać. To głównie GB wszelkimi środkami i z wykorzystaniem strategicznego położenia wyspiarskiego eliminowała każdego, kto chciałby zrównoważyć jej tyranię na morzach (co najmniej od XVII w.). Udało im się, fakt. Ale nie ma tego złego... - dzięki temu w XIX w. Rosjanie mieli lepszą od angielskiej herbatę: przewożona lądem na grzbietach wielbłądów i koni nie miała posmaku morskiej soli, co tej z kliprów było cechą immanentną (takie opinie wtedy funkcjonowały). Jeszcze odnośnie "mas ludzi" pokonujących Napoleona: masy te nie zaistniałyby w tej formie bez pracy czynników oficjalnych, oczywiście. Wnikliwsze badania rzekomych "zrywów narodowych" przeciw Bonapartemu w Rosji 1812 czy Niemczech 1813 przynoszą wizje nieco mniej patriotyczne, także w kwestii liczebności, motywacje (często niezmierzalne) tu pomijając. Jedynym wyjątkiem była tu bodaj Hiszpania, zwłaszcza Dos de Mayo - tam spontan i masowość były prawdziwe. Bo np. neapolitańscy banditi robili za Napoleona to samo co przed i po nim a masy miejskich lazzaroni od zawsze były po prostu straszakiem królów burbońskich wobec zbyt daleko idących ambicji i dążeń elit arystokratycznych, mieszczańskich czy masonerii. Sumując: to głównie Rosjanie wzięli problem "na klatę", krwawiąc do spółki z wielokrotnie skopaną Austrią i dając wraz z Prusakami masę niezbędną do zgniecenia Francji nawet po 1812 czyli wyginięciu najlepszych kadr i koni Bonapartego. Prusacy dodali do tego kierujący owymi masami pomysł zbiorowego mózgu - sztabu własnego i koalicyjnego (bo symetrycznego wodza raczej brakowało). I to było razem decydujące; bez tego okręty GB mogłyby sobie "rulać po wavesach" do... sam wiesz, do kiedy Wink. Beneficjentami zwycięstwa okazali się głównie synowie Albionu. Niezależnie od spraw niniejszych, anglofobię zaszczepił mi chyba jeden z krewnych, który zaznał tak syberyjskich łagrów, jak i współpracy z naszymi sojusznikami na Wyspie (jako oficer I K). Ciekawe, że MIMO WSZYSTKO wolał Rosjan a przeżył niejedno. Ponadto jeszcze raz przypomnę, że w ogólności nie idzie mi o "odrazę wobec książek angielskich" a o ich wybitną nadreprezentację na obecnym rynku, co jest wynikiem chodzenia wydawców na łatwiznę (tłumaczy z angielskiego jest "jak psów", choć i tak często wybiera się najtańszych, nawet jeśli słabi i bez przygotowania historycznego). "Podgryzając" ten trend postuluję poszerzenie oferty czytelniczej o dorobek innych historiografii, wcale nie słabszy a nieraz oparty na lepszej, bo bezpośredniej bazie źródłowej (wystarczy przejrzeć bibliografię pierwszej lepszej pozycji, by stwierdzić, ile umyka czytelnikowi, jeśli poprzestaje na literaturze anglojęzycznej). Jeśli można było udostępnić polskim czytelnikom "Waterloo..." (piszącego po angielsku) Hofschroera, to dlaczego brak pójścia za ciosem: nie wydano np. pracy Nafzigera o 1813, Petre`go o 1806 - 1807 czy prac (także piszącego po angielsku) Mikaberidze, Uljanowa, Wiskowatowa, Popowa o armii rosyjskiej. Co jak co, ale Petre poszedłby jak ciepłe bułeczki ze względu na temat i głębokość opracowania. Zamiast tego mamy "różne takie" - i o to mi chodzi. Zwalczam panujący Gleichschaltung a nie angielskość jako taką. Wszystkim ewentualnie urażonym Osobom niniejszym się ekskuzuję i życzliwie pozdrawiam. PS Wybór nazwiska Barclaya bardzo udany Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sława dnia Pią 8:28, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Barclay
Furier



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 8:13, 12 Lis 2010    Temat postu:

Mniejsza z tym.
Pisząc o wyśmiewaniu Hofschroera, pisałem "wy". To był ogólnik do waszej frakcji.
Hofschroer po prostu jest Niemcem. Jak pisze dokładnie - no to tłusto. Jak nie wplata anegdotek - to ciężko. Stara się udowodnić, że większość żołnierzy walczących w ostatniej bitwie Napoleona to Niemcy. I że zwycięstwo ogłaszane przez Anglików za swoje, nie jest swoje.
Czy walki ostatnich lat wojny były spontanicznie ludowe? A kiedy są ludowe? Może wystarczy, jak ludzie na wezwanie się nie uchylają i nie uciekają w lasy tylko stawiają na wojnę? Ponieważ zasadniczo każda większa i dłużej trwająca walka wymaga kierownictwa - nie ma pewnie walk ludowych w dokładnym tego znaczeniu.
Czasem się powtarza w tych naszych rozmowach, że najlepszy materiał Napoleona poległ zaszczytnie i tylko dlatego go wreszcie pokonano. Wyginęły Francuzom konie i oni sami? Ha, było w XVIII wieku powiedzenie o świetnym i następnie podupadłym rodzie Tarłów. "Tarło, Tarło, aż się wytarło." Ano, od tarcia się wytarło. Było tyle nie trzeć. Na marginesie, innym też ginęli ludzie i konie. Nawet czasem w tej samej wojnie.
Tyrania na morzach? Oczywiście. Mieli Anglicy okazję i możliwość i zrobili to. Jak Francja na lądzie. Tam nazywa się to hegemonią. Tyrania jakoś tak, jak pisał Fredro, kozą śmierdzi. Francja próbowała odzyskać swoją przewagę na morzach przez cały XVIII i początek XIX wieku i nie udało jej się to. Bywa.

No i taka głupia sprawa. Anglia, to jedyny w tym czasie demokratyczny kraj w Europie. W bardzo niedzisiejszy sposób, lecz demokratyczny. Z upadającymi rządami, wyborami (broń Boże, nie powszechnymi). Kulawą, lecz demokracją, gdzie scierające się frakcje rzeczywiście decydować mogły o polityce. Król i książę regent to już relikty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Pią 8:48, 12 Lis 2010    Temat postu:

Bardzo mnie ukontentowała ta wymiana zdań, choć w pewnej chwili obaj strzelaliśmy nieco "zezem", tj. obok tez i argumentów (już pomijam, że chyba niepotrzebnie) Smile. Nie jestem przedstawicielem żadnej frakcji: ostrożnie szanuję pamięć Bonapartego, bo w realu tylko z jego działań COŚ dla nas wynikło w tamtym przełomowym (dla ukształtowania mentalności i dążeń politycznych Polaków) czasie; "robię" za ruskiego oficera, bo rodzina po części stamtąd a i temat wciąż mało znany; chcę czytać dobre książki a nie drukowane wersje żenujących programów "oświatowych" z telewizji; zabiegam o odrodzenie i utrwalenie wiedzy o epoce i jej postaciach - choćby dla promocji miasta i regionu (co już się po części udało, podobnie jak gdzie indziej). Wiem, że jest nas już wielu w Polsce i mocno się z tego cieszę. Ale z Gleichschaltungiem (obecnie reprezentowanym jak by nie było przez anglojęzyczną literaturę słabszego sortu) naprawdę należy walczyć. Tak jak pisałem: jak ładnie a syntetycznie zrobił swoje A. Nieuważny w "Trafalgarze" (każdy rozumie i wszyscy zadowoleni). Bardzo wyważony stosunek do spraw i postaci epoki wykazał - paradoksalnie - amerykański autor powieści fantastycznych ("Piramidy Napoleona", "Klucz z Rosetty", "Kod Dakotów"), którego bohater wielokrotnie przechodzi z obozu do obozu i potrafi dostrzegać racje różnych stron. A demokratyczne procesy miały miejsce nie tylko w GB. Np. Szwecja po klęsce 1809 roku zmieniła ustrój na ponownie parlamentarny (po długiej przygodzie z absolutyzmem od czasów Karola XI) i pierwsza wprowadziła istniejący do dziś w wielu krajach urząd "ombudsmana" zbierającego skargi ludności na nadużycia administracji. Ośmielę się sądzić, że Szwecja była realnie bardziej demokratyczna od GB. Prawdę mówiąc, wojny napoleońskie mogły się skończyć już wiosną 1807 roku. Napoleon jak niemal nigdy przedtem był odległy od swych baz, miał naprzeciw wciąż silnego przeciwnika rosyjskiego, Austria odległa od tearu wojny o rzut beretem i koncentrująca już siły w Czechach czekała na większe zdecydowanie Albionu, by KOLEJNY RAZ wystąpić... Zabrakło czego? Poważniejszego niż kilka statków z zaopatrzeniem dla Gdańska desantu angielskiego na Pomorzu. No, ale wtedy, po ewentualnym WSPÓLNYM sukcesie, trudno byłoby zrabować flotę neutralnej Danii a wczorajsi sojusznicy mieliby wciąż za mocną jak na angielskie potrzeby pozycję na kontynencie. Pozdrawiam.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sława dnia Pią 10:07, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Barclay
Furier



Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:50, 12 Lis 2010    Temat postu:

W 1807 zabrakło silnego rządu i jego decyzji. Grenville pod tym względem nie dorastał Pittowi do stawów skokowych. Zaś kiedy premierem został Portland i jego drapieżnicy, było za późno.

Wszystko przez demokrację właśnie. Gdyby Anglią rządził jak na kontynencie jakiś oświecony tyran, Francja MOGŁABY (ach jakież mielizny i piaski gdybania!) dostać solidny, sheffieldzki nóż w plecy.

Oświecony tyran - wężykiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Barclay dnia Sob 6:34, 13 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sława
Sierżant



Dołączył: 19 Paź 2010
Posty: 627
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warmia

PostWysłany: Pią 14:49, 12 Lis 2010    Temat postu:

O tym, jak odbierano w Królewcu i Kłajpedzie (tj. wśród Prusaków i Rosjan) wiosną 1807 angielskie przewałki rządowe napisał trochę niejaki Julius Plews w swym opracowaniu o traktacie bartoszyckim z 26 IV 1807. To stąd brało się (nie tylko kurtuazyjne) cara Aleksandrowe "Nienawidzę Anglików tak samo jak Wasza Cesarska Mość" w Tylży. Z Anglosasami jest trochę jak z Żydami: "zdolności, talenty i sukcesy" sprawiają, że trudno z nimi rywalizować a w konsekwencji łatwo nie lubić, czasem nawet nienawidzić i nie chcieć mieć obok na stałe (taki cytat z "Biurka z kaukaskiego orzecha"). Takie "ciągi sukcesów i talentów" miewają czasem tragiczne następstwa. Bo "co za dużo, to niezdrowo". Natura jest homeostatyczna. Są bo narody i imperia starsze, które widziały już w swych dziejach bodaj wszystko a właśnie powoli się regenerują. Z drugiej strony, takie "rozmowy na straganie w dzień targowy" mogą stać się za jakiś czas nieaktualne, jako że ze wszystkich minaretów imamatów Londynu, Paryża czy Berlina rozlegać się będzie zgodne nawoływanie "La illah il Allah..." Wink. I pytanie, czy wtedy znajdzie się jeszcze ktoś, kto powtórzy za Aleksandrem Wasiljewiczem: "Malczik niemnożko sorwałsia, nada mnie niom zaniatsia". Po pustych zamkach templariuszy rozlegać się będzie zawodzenie: "Kto chce bronić Świątyni?". A echo odpowie z przyzwyczajenia: "mać, mać, mać...". Wężykiem. No dobra, starczy Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.gdansk12pp.fora.pl Strona Główna -> Film, kino, artykuły prasowe Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin